Grudeq Grudeq
2842
BLOG

Przyłączyć Polskę do Litwy!

Grudeq Grudeq Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 54

 

Wilno. Jeszcze jedna wizyta w mieście nad Neris i jawnie zerwę z moją Polskością b. Królestwa Kongresowego, PRLu i III RP i zadeklaruję, że jestem Polskojęzycznym Litwinem. Zagubionym w przepaści rozbiorów. Nie odnalezionym w międzywojennym województwie Wileńskim. Tym bardziej nie mogącym odbudować Wielkiego Księstwa Litewskiego w czasach Polski Ludowej i Sowieckiej Litwy. Gdy się spaceruje wśród piękna wileńskich kościołów, uliczek, cmentarzy tak pięknie opowiadających o naszej historii, i równocześnie dostrzega się naszą dzisiejszą Polską bylejakość, naiwność polityczną i głupotę.. to aż chce się powiedzieć, że się nic wspólnego z panami Tuskiem, Kaczmarkiem, Chlebowskim, Drzewieckim czy sędzią Jabłońskim nie ma. I chociaż nawet mówimy tym samym językiem, to oni są Polakami, a my tylko polskojęzycznymi Litwinami.
 
Wilno. Ostra Brama. Najlepiej znaleźć się tam w samo południe, donośnie ogłaszane biciem dzwonów wszystkich Wileńskich kościołów. O 12 w Wilnie nie mamy dostojnego bicia Zygmunta z Wawelu, czy skromny kurant z Poznańskiego ratusza. W Wilnie mamy kanonadę dzwonów. Jest gwar i pełno turystów, ale o 12 słychać tylko dzwony. Tyle samo dzwonów, wydających taki sam dźwięk w tym miejscu bije od XVII wieku.. więc wyobraźnia podsuwa nam widok kwietniowego południa 1919 roku. Do Wilna wchodzą ułani Piłsudskiego. Przez ostatnie 4 lata Wilnianie przeżyli cztery końce świata. Pierwszy, gdy w 1915 roku z miasta zniknęli Rosjanie. Przecież mieli być w Wilnie wiecznie, a ich obecność pięczętowały pomniki „Wieszatiela” Murawiewa i carycy Katarzyny II. Ten drugi pomnik nawet był w części fundowany przez miejscową elitę finansową polską, co miało być najlepszym dowodem na kapitulację Polski wobec Rosji. A jednak.
 
Drugi koniec świata to okupacja Niemiecka. Niemcy w Wilnie są doskonale znani. Wszak do Królewca jest ledwie tylko 250 km, nie mówiąc już o niemieckich baronach z Kurlandii czy Inflant. Jednak okupacja niemiecka jest ciężka. Nowoczesna wojna wymaga wielkich poświęceń ludności cywilnej. Więc tym razem Niemcy mniej kojarzą się z solidnością w handlu i rzemiośle, ale bardziej z nieustannymi rekwiracjami. Ogólną biedą w mieście. I brakiem mężczyzn, którzy albo siedzą w niemieckiej niewoli, albo w carskiej armii.
 
Trzeci koniec świata to moment w którym okupacja niemiecka chyli się ku końcowi i Niemcy pragną sobie zorganizować sojuszniczą Litwę, która ogłasza, że miasto będzie wreszcie Litewskie i zostanie stolicą Litwy. To jak to - dziwią się miejscowi - To Wilno nie jest Litewskie? Fakt, że było rosyjskie, ale to przez rozbiory. Rozbiory niejako zostały anulowane przez Wielką Wojnę. Skończy się wojna. Odrodzi się Polska, to Wilno z powrotem będzie Litewskie. A jednak.
 
Wreszcie koniec świata czwarty. To Bolszewicy. Chyba najbardziej upiorna zima 1918/1919 roku. Niemcy rozpływają się z Wilna, tak jak już niegdyś rozpłynęła się w Rosji Armia Napoleona. Litwini od prawdziwej Litwy boją się wychylić poza hotelowe sale spotkań gdzie mówią o tym jaka będzie Litwa i dlaczego będzie Litewska i dlaczego obecna Litwa nie jest Litwą. Polska na razie gdzieś wybucha bliżej nieokreślenie w Lublinie, Krakowie i Warszawie, ale to jednak jest bardzo daleko... I do Wilna wchodzą Bolszewicy… Okupacja niemiecka była końcem świata. Ale to co wyprawiają Bolszewicy…
 
W marcu ktoś rozpuszcza plotki o Polsce, że jest już blisko. W Białymstoku i Suwałkach. Na wiosnę człowiek zawsze ma nadzieję. Wilnianie Polskę znają jedynie z książek, historii, cmentarnych nagrobków i kościelnych tablic. To Polskę zdecydowanie idealizuje. Chociaż może bardziej idealizacja Polski bierze się z brutalności Niemców i jeszcze bardziej z okrucieństwa i chaosu bolszewickiego. Polska musi być lepsza i na pewno jest lepsza!
 
Polacy do Wilna wchodzą niepozornie. Bolszewicy miasto oddali Litwinom (tym od Mendoga, a dla których Jagiełło to zdrajca). Ci jednak nie byli na tyle silni by władzę nad Wilnem podnieść).. i do miasta ni z tego kierunku, ni z owego, w ciągu trzech dni od podjęcia ofensywy wchodzą (i wjeżdżają pociągiem) Polacy. To jest jak czekanie na coś wielkiego.. a gdy to przychodzi, to okazuje się że to zwykle, jeden niepozorny moment. Wilno jest już Polskie.
 
Kwietniowe południe 19 kwietnia. Biją wszystkie wileńskie dzwony. Biją z całych sił, bo to dla Polskich żołnierzy, którzy oznaczają koniec koszmaru rosyjskiego, niemieckiego, bolszewickiego.. Biją bo wreszcie przyszła ta wymarzona, „cudem powrócono” Polska i każdy będzie mógł wreszcie normalnie żyć… Pod Ostrą Bramą mamy chyba z 50-tysięcy ludzi. Ale nawet taka ilość nie zagłuszy wileńskich dzwonów.. dopiero gdy te gasną, tłum wydobywa z siebie spokojne i dostojne słowa: Boże coś Polskę… I to jest ten moment, na który się czekało tyle, a tyle lat, że spełnia się ta przepowiednia mówiąca, że kiedyś przestaniemy śpiewać tą pieśń z „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie” ale z pełną siłą zaśpiewamy „pobłogosław Panie”.
 
Teraz wypada nam już tylko stać pod Ostrą Bramą. Obserwować teraźniejszość. Przenosić ją w przeszłość. I próbować odczytać z niej przyszłość. Ludzie nic a nic się nie zmienili. Jedynie czasy historyczne się zmieniają. Co mogła mieć ludność Wileńska kiedy nie miała własnego państwa, bogactwa, sprawiedliwości. Mogła mieć tylko wiarę i nadzieję, realizowaną przez modlitwę. Tu pod Ostrą Bramą, albo w setce innych kościołów czy Cerkwi Wileńskich.
 
Kościołów pięknych. Których nie potrafię opisać słowem. Cerkiew Świętego Ducha ze swoją zielenią. Kościół Dominikanów. Kościół Św. Rafała. Kościół Św. Jana… Kościół Św. Anny.. Katedra Wileńska, ze swoją wieżą latarnią, a sama w szatach greckiej świątyni… I każdy z kościołów z połową mszy w języku litewskim, połową w języku polskim.. a w cerkwi, rzecz wiadomo język Rusiński.
 
Gdy zaś dojdziemy na na Antokol. Z zewnątrz zwykła barokowa bryła kościelna. Żółty pobrudzony tynk, gdzie niegdzie odpadający. Takich kościołów setki są w Polsce. Kościół Świętego Piotra i Pawła na Antokolu. Wejdziemy do środka i oślepi nas biel. Zwiedzanie tego kościoła w grupie turystycznej, mimo że grupa na grupie i tak wywołuje zachwyt. I widać tylko jak każdy chłonie ten kościół, jego biel, jego rzeźby.
 
To jest właśnie to bogactwo Rzeczypospolitej. Może nie mieliśmy dróg, stałej i regularnej Armii, sprawnej administracji i prawa, ale był Magnat, który miał na tyle odwagi i fantazji a przede wszystkim wierny był swojemu słowu, że oto zbudował taki Kościół. W XVII wieku Kościołów też nie budowano za muszelki, tylko za bardzo solidne pieniądze. Ale powstało Coś. Coś pięknego, i co sprawia że jest się dumnym ze swojego człowieczeństwa, ze swojej polskości.. ze swojej przeszłości. Coś co sprawia, że najchętniej siedlibyśmy w takim kościele, zapomnieli o przewodniku po nim oprowadzającym i obecności tylu starających się przesuwać bezszelestnie turystów. Siedzieli. Patrzyli. Chłonęli. Nim sami się zorientujemy. Będziemy klęczeć i modlić się.
 
Wilnianom w 1945 roku zaproponowano Gdańsk, Wrocław i Szczecin. Zaproponowano miasta europejskie, z kanalizacją, z brukowanymi ulicami, z oświetleniem elektrycznym, z parkami, z tramwajem… tylko na co to wszystko Wilniukowi, który nie będzie mógł wziąć ślubu w jednym z Wileńskich Kościołów? A wybranka to też rodowita Wilnianką, którą zdobył cielęcym wzrokiem wpatrzony w nią w Parku przy Katedrze.. zwanym właśnie Cielętnikiem. Na co mu tramwaj podwożący do pracy.. kiedy nie będzie mógł się pomodlić w Świętym Piotrze i Pawle? No właśnie na co mi ten tramwaj i ta cała „nowoczesność”?
 
Tak jestem zaginionym polskojęzycznym Litwinem, który chce żyć w przeszłości i jak najdalej uciec od nowoczesności.

http://grudqowy.salon24.pl/166514,my-tez-jestesmy-litwinami

Grudeq
O mnie Grudeq

Konserwatywny, Prawicowy, Antykomunistyczny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości