Grudeq Grudeq
1671
BLOG

Czy ktoś zna osobiście Nazistę?

Grudeq Grudeq Polityka Obserwuj notkę 40

W tytułowym pytaniu, chodzi rzecz jasna o takiego najprawdziwszego nazistę, takiego ze stażem w Narodowo-Socjalistycznej Robotniczej Partii Niemiec (NSDAP), ze stażem wojennym (najlepiej w załodze jakiegoś obozu koncentracyjnego), takiego który święcie wierzył w program Norymberski tejże partii, i do maja 1945 czekał na wunderwaffe wodza III Rzeszy. Czy ktoś takiego człowieka zna osobiście? Ja niestety nie. Myślę, że także większości społeczeństwa jest to doświadczenie obce. Coraz mniej jest niestety osób, które z własnego doświadczenia pamiętają czasy II Wojny Światowej i większość z nas o Nazistach uczy się z filmów, książek historycznych, przekazywanych na spotkaniach rodzinnych legend oraz z uważnej lektury Gazety Wyborczej. To bowiem źródło informacji podtrzymuje ze wszystkich sił pamięć o źle jakie niegdyś wyrządzali naziści i drobiazgowo dba aby te zło, w postaci nazizmu się nie odrodziło.

W tak opisanej sytuacji dziwi jednak fakt, że w kwestii uchodźców Gazeta Wyborcza, a wraz z nią większość naszych mediów, wyszły z założenia, że niechęć do uchodźców/emigrantów bierze się z faktu, że większość Polaków nigdy w życiu nie poznało żadnego uchodźcy/emigranta, w szczególności z krajów islamskich, i w związku z tym tylko faktem istnieje w społeczeństwie obawa, przeradzającą się w niechęć, do tychże osób. Trochę mi się ten eksperyment nie podoba, bo uważam że nie trzeba znać osobiście niemieckich nazistów aby mieć względem nich stosunek negatywny. Tak nie znam nazistów, ale ich się boję i myślę że jest to stan poprawny.

Tak samo nie każdy ma osobiste doświadczenie z przestępcami, a mimo to większość przestępców się boi i omija. Nie każdego poparzyło gorące żelazko, a mimo to większość takiego poparzenia się obawia i stara się przy prasowaniu nie dotykać żelazka. Co zatem siedzi w głowach redaktorów Gazety Wyborczej, że oni wszystkiego muszą doświadczyć empirycznie i tylko na tej podstawie uważają, że można wyciągać prawidłowe wnioski? Tudzież dlaczego w jednych sprawach bazują na doświadczeniach historycznych (vide: naziści), a w innych sprawach doświadczeń historycznych nie przyjmują (vide: wpuszczenie do Cesarstwa Rzymskiego plemion barbarzyńskich)?

Nie widzę zatem żadnych przyczyn dla których będę zmuszony do osobistego poznania uchodźców/emigrantów aby na tej podstawie wyrobić sobie o nich opinię. Obawiam się z resztą tego, że nawet jeśli spotkam uchodźców emigrantów osobiście i na podstawie tego osobistego kontaktu wyrobię sobie względem nich negatywną opinię, to nikt się nie zastanowi nad emigrantami/uchodźcami ale będzie analizował moje doświadczenia historyczne, domowe i z nich wyciągał wniosek, iż to ja jestem tym złym człowiekiem, co to nie poznał się na cierpiących uchodźcach. Nie dziękuje.

Rozumiem, że zapewne chodzi o to, że na prawidłowym poznawaniu emigrantów/uchodźców będzie można ukręcić całkiem dobry interes. Liczne spotkania. Filmy promocyjne. Kampanie społeczne. Akcje. Ja chyba jednak poszedłbym w inną stronę. Wydaje się że dobrym rozwiązaniem będzie tworzenie klas o profilu „strażnik graniczny”.

To też jest z resztą kolejny dziw, że oto za największe osiągnięcie Unii Europejskiej uważa się zniesienie granic i stworzenie strefy Schengen. Chciałbym przypomnieć, że po Średniowiecznej i Nowożytenej Europie można było podróżować bez paszportu, jedynie co pewien czas trzeba było opłacać myto za przejazd drogą, czy przejście przez jakieś miasto. Granice w tym naszym rozumieniu, ze szlabanem i strażnikiem granicznym to zdaje się wymysł przełomu XVIII i XIX wieku. I nie był to wymysł taki zły. Rozwój ludzkości to nie jest marsz cały czas w jednym kierunku. To rzecz bardziej skomplikowana. Granice zaś raz są, raz ich nie ma. W zależności od potrzeby. Nadchodzą czasy w których granice będą rzeczą potrzebną. Nawet głupota i naiwność musi mieć swoją granicę. 

Grudeq
O mnie Grudeq

Konserwatywny, Prawicowy, Antykomunistyczny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka