Grudeq Grudeq
1751
BLOG

O dziennikarce co nie czytała Toyaha

Grudeq Grudeq Polityka Obserwuj notkę 77

Nie przestają zadziwiać nas – mały skromny blogerski światek - dziennikarze niepokorni. Oto Maja Narbutt, znana całej Polsce z oceny celującej na studiach polonistycznych, nagrody im wybitnego polskiego dziennikarza mgr Dariusza Fikusa oraz licznych przedruków w liczących się gazetach międzynarodowych. Jeszcze w poniedziałek deklarowała światu całemu, że nie czyta, nie musi i w przyszłości nie będzie czytać tekstów naszego kolegi blogera Toyaha. Przy czym ze satysfakcją oświadczyła, że Toyah jej teksty czytać będzie.

Nie minął nawet tydzień a Pani Maja objawiła się, tu na samym dole, w odmętach nic nieznaczącego dziennikarstwa, to jest na blogu Coryllusa, którego wzięła za Toyaha. Takie qui pro quo rzecz jasna nie dziwi, bo trzeba to powiedzieć otwartym tekstem: każdy szanujący się dziennikarz w Polsce, chcący pisać coś prawdziwego o Polsce, chcący umieć osadzić naszą codzienność w szersze ramy historyczne czy ekonomiczne musi znać twórczość Gabriela Maciejewskiego i Krzysztofa Osiejuka. A że Panowie ci dwaj lubią się, szanują i współpracują razem, nie dziwne, że Pani Maii mogli się oni pomylić.

Ma zresztą Pani Maja do takich pomyłek pewne szczęście, w reportażu Karol myli jej się z Kamilem. To i Toyah może jej pomylić się z Coryllusem. Co do tych pomyłek, to proszę nie myśleć że jestem jakimś drobiazgowym człowiek, co czepia się byle czego, dla samej idei czepiania się. Aczkolwiek na pewno się zradykalizowałem w tej materii, ale bierze się to z tego, że gdy czytam sporo pism urzędowych i nagle w tym piśmie pojawia mi się jakieś imię czy nazwisko bliskobrzmiące znanym mi już bohaterom sprawy, to mam zagwozdkę – a czy to ta sama osoba – i wtedy wszystko jest w porządku – zwykła pomyłka pisarska, a może to jakaś nowa osoba? I wtedy przecież mamy całkiem inne okoliczności. Podobnie z numerami działek na mapach. Jakiś urzędnik „walnie” się w numerach, bo tam Freud gdzieś krążył nad nim, a ja osoba trzecia czytająca te dokumenty zastanawiam się, czy tam są trzy czy cztery działki? Albo którą on dokładnie teraz działkę opisuje, tą pierwszą czy tą drugą. Rozumiem doskonale pojęcie „oczywistych omyłek pisarskich”, ale jednak trzeba być wymagającym i domagać się dokładności i Karola z Kamilem mylić się nie godzi.

Wróćmy jednak do Pani Maii. Nie wyjawiła nam Pani Maja przyczyny zmiany swojej deklaracji. Czy stała za tym kobieca zmienność? A może kobieca ciekawość? Nie dziwne. W przeciwieństwie do wielu redakcyjnych kolegów Pani Maji, do czynienia mamy, mówiąc o Coryllusie i Toyahu z tuzami myśli i języka. Przede wszystkim zaś z żywymi ludźmi, a nie bytami medialnymi a’la dziennikarze niepokorni. Tak Pani Maju. Coryllus i Toyah w przeciwieństwie do wielu pani kolegów redaktorów są żywymi ludźmi i wśród żywych ludzi żyją. Stąd też wiedzą, że budowanie swojej pozycji zawodowej na oświadczeniu o ocenie celującej z polonistyki, na którą to przechwałką można odpowiedzieć inną przechwałką „a ja byłem przewodniczącym samorządu klasowego w VI klasie”, jest de facto drogą donikąd. Wrażenie może ono zrobić jedynie na koledze Sowińcu, który z kolei do historii chce przejść jako laureat olimpiady historycznej. Przechwalanie się o przedrukach w prasie zagranicznej zaś może spotkać się zawsze z ironią, a czy to nie były przedruki w kategoriach „Michałków”, tudzież natrafić na jakiegoś większego dociekliwca, który zapyta, a jakie to korzyści Rzeczypospolita uzyskała z tego przedruku, czy ktoś na zachodzie przekonał się do naszych racji, zapewne wyłożonych w artykule Pani Maji? Czy Pani Maja ma w sobie tyle talentu, że potrafi napisać taką książkę czy reportaż, aby wzbudzić w kimś tyle uczucia, co niegdyś w Alfredzie von Olszowskim wzbudziły książki Sienkiewicza? Aaa… za to chyba nagrody im Fikusa nie dają?

Żywi ludzie przeciwko bytom medialnym. Wie Pani, że czasem gdy czytam Wasze gazety, to po przeczytaniu kilku artykułów, czy ściślej mówiąc po ich pobieżnej lekturze, już zaczynam żałować że wydałem na nie te 5 złotych i w gruncie rzeczy zmarnowałem swój czas (a proszę mi wierzyć, że jestem już w takim wieku, iż zdaję sobie sprawę o braku czasu na przeczytanie wszystkiego na świecie i muszę wybierać to co naprawdę warto przeczytać). Czytając Toyaha i Coryllusa wrażenia straty czasu nigdy nie mam. Tam jest myśl, inspiracja która sprawia, że mam nad czym myśleć, zastanawiać się. Coryllus zmusza chociażby do tego, że chce mi się zajrzeć do encyklopedii czy do innej książki i sprawdzić czy to co pisze ma rację. Niepokorni dziennikarze zdają się traktować mnie jak nic nie rozumiejącego kretyna, albo patriotę – idiotę, który myśli w kategoriach: my dobrzy – oni źli. Bo ktoś im przedstawił badania, że połowa ludzi nie rozumie pisanego tekstu. Pisać jednak prościej nie oznacza pisać prostacko.

Powtórzę po raz kolejny: Coryllus z Toyahem są żywymi ludźmi. Obcując z ich twórczością, poznajemy ich, a nawet pokuszę się o słowo zaprzyjaźniamy się z nimi. Razem z Coryllusem poznajemy życie w Dęblinie w latach 70-tych i 80 tych. Uczymy się w Technikum Leśnym. Studiujemy Historię Sztuki. Przenosimy Dom. Pracujemy w archiwum „Życia Warszawy”. To są takie rzeczy które my też przerabialiśmy chodząc do liceów, studiując, zaczynając pierwszą pracę. To jest dla nas rzeczywiste, szczere i prawdziwe. Tymczasem Pani Maja i jej koledzy nie mówią nam o sobie nic innego, poza tym stwierdzeniem o celującej ocenie na polonistyce i nagrodzie Fikusa. Karnowscy nie opowiadają nam nic o swoim życiu, o swoich doświadczeniach, o porażkach i błędach, tak jakby od razu urodzili się redaktorami naczelnymi. A przecież kujonów nikt nigdy nie lubił.

Czytając Toyaha, korzystamy z jego olbrzymiego doświadczenia. W końcu to nauczyciel, który to nauczyciel widział tyle osób i charakterów, który widział jak charaktery się kształtują. Dzieli się Toyah z nami swoim życiem rodzinnym. To jest kapitalna sprawa, bo naprawdę Toyaha rodzina zdaje się być niezwykłą. Pani Toyahowa, dwie Toyahówny, młodszy Toyah.  Pani Toyahowa która wzbudza takie uczucia, że człowiek w którym pomimo tak długiego małżeństwa Toyahów z uczucia tego nie zrezygnował specjalnie zapisał się na salonie24 aby nadal udowadniać Toyahowi jakim to złym jest wyborem. Jak ktoś będzie kiedyś pisał biografię Toyaha, będzie miał ciekawą książkę. O was dziennikarzach niepokornych wystarczy tylko broszurka z wymienieniem wszystkich nagród jakie otrzymaliście plus mały appendix ze skanami ocen ze studiów plus świadectwa z paskiem z czasów nauki szkolnej. O doprawdy fantastyczna sprawa. Pani Maju, czy Pani naprawdę chce przejść do historii z osiągnięciami w postaci nagrody Fikusa i oceny celującej?

Toyah pisze nam o wszystkim. Można z nim wybrać się na spacer z psem do Parku Wolności. Gdy jesteśmy w Katowicach i złapiemy go na tym spacerze, to porozmawia z nami jak równy z równym. Nie będzie się krył brakiem czasu czy tym, że on cierpi i myśli za miliony Polaków. Nic z tych rzeczy. Tą szczerość, uczciwość i szacunek trzeba doceniać. Niestety koledzy Pani Maji na taką szczerość zdobyć się nie potrafią. Nawet jeżeli odkrywają przed nami jakieś karty ze swojego życia osobistego, to czynią to jak poeta Wencel w sposób wyglądający na nieszczery i po prostu niesmaczny (chodzi tu o te przygody miłosne Poety Wencla w krajach północnych). Czy ktoś wie, dlaczego Bracia Karnowscy postanowili zostać dziennikarzami, co robili bracia Karnowscy po lekcjach? Jakie głupoty przychodziły im do głowy? W kim kochali się? Jakich zespołów słuchali? …. Tak ludzie ze spiżu. Dziennikarze III Rzeczypospolitej. Piloci Boeingów….

Jeżeli ktoś mnie zapyta, z jakiej przyczyny ten panegiryk na cześć Toyaha i Coryllusa. Może dlatego, że jestem człowiekiem, który też ma potrzebę sławę, a nie mogąc już otrzymać oceny celującej na studiach i z marnym szansami na nagrodę Fikusa, przynajmniej chciałbym być zapamiętany jako kolejny z tych, którzy docenili te dwa talenty. A jeżeli się pomylę? Cóż, jestem człowiekiem, a nie dziennikarzem III Rzeczypospolitej i mam ten przywilej że mogę się pomylić i nie będę za tą pomyłkę odpowiedzialności zwalał na kolegę Freuda.

Aha. Może jeszcze jedno. Pani Maju, jak Pani spojrzy na liczniki odwiedzin Coryllusa i Toyaha, to razem pędzą oni do cyfry 10 milionów odwiedzin. Gdyby tak jedne odwiedziny wycenić na 5 groszy. Tyle razy piszecie o tym, że szukacie sukcesu w Polsce, czemu tego sukcesu dostrzec nie potraficie? 

Grudeq
O mnie Grudeq

Konserwatywny, Prawicowy, Antykomunistyczny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka